058/ Wariuje

 Mam wrażenie, że już nie bardzo rozróżniam sen i jawę. Wszystko mi się miesza, nie poznaje rys twarzy po drugiej stronie lustra, jąkam się i gubię wątek. Straciłam trzeźwość umysłu razem z kilogramami. Patrzyłam dziś na zdjęcia i miałam wrażenie, że patrzę na wychudzoną dziewczynę, przeciętną z urody. Mimo, że wiedziałam, że to zdjęcie przedstawia mnie nie potrafiłam znaleźć podobieństw. Postać na zdjęciach jest chuda, ma wąską talie, nóżki jak patyki, a nadgarstki jak zapałki. Ja tak nie wyglądam. Jestem tłustą świnką, która ukrywa się pod luźnymi ubraniami, bo boi się krytyki. Boi się myśleć o tym, że ktoś zwraca uwagę na jej mankamenty. Boi się usłyszeć to głośno, patrząc tej osobie w oczy, broń boże jeszcze przy świadkach. Co się stało, że nagle mam takie wahania w postrzeganiu swojej własnej cielesności i jakim sposobem moja samoocena spadła tak nisko? Mam chyba paranoje. 

Ważyłam się dzisiaj. 55,8kg. Tyle samo co ostatnio. Niemożliwe. Przytyłam, widzę to gołym okiem, a każdy próbuje mi wmówić, że tak nie jest. Nie potrzebuje troski innych, potrafię o siebie zadbać. Nie mogę spełniać ich próśb, skoro spowodowałoby to pogłębienie nienawiści do siebie oraz szereg zmian w moim zachowaniu i życiu społecznym. 

Chce być szczuplejsza. Bardziej i bardziej. Nie znam limitu, nie mam dolnej granicy. Po prostu nie jedz. I pozbywaj się wody z organizmu ;p

Dziś zjadłam jedynie kawałek ciasta, które sama upiekłam. Myślę, że było to ~500 kcal. Od poniedziałku dużo pracy. Czyli przepis na pozbycie się kilku kilogramów! Wiele godzin wysiłku fizycznego oraz braku pożywienia powoduje wykorzystywanie zgromadzonych zapasów do wytworzenia energii to dalszej pracy.

Postaram się pisać częściej, słowo. Ale wiecie jak mi to wychodzi..


Komentarze