Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2021

181/ change

 30/06 [55,1] 598 [600] 1/16  Bilans: ryż - 60 2 x serek wiejski light - 242 truskawki - 130 2 wafle ryżowe - 60  kisiel w kubku light - 106  razem: 598/600 zaliczone Dziś na moim blogu zachodzi wiele zmian. Jestem ogromną fanką różnego rodzaju podsumowań, notatek, refleksji. Uwielbiam przelewać wszystkie moje myśli na papier lub utrwalać je elektronicznie. Mogłabym zapisywać każdy najmniejszy szczegół dotyczący mojego dnia, życia lub ciała aby móc do tego wracać po czasie żeby poznawać i lepiej rozumieć wszystko co dzieję się ze mną i dookoła mnie.  Dlatego też postanowiłam wprowadzić kilka nowych sekcji i postów tematycznych do mojego blogo-pamiętnika.  Pozwoli mi to na lepszą analizę i łatwiejszy powrót w przyszłości do tych informacji.  Przede wszystkim wprowadzam punktację, która znajduję się na blogu pod tym  linkiem , Tam również jest wytłumaczenie zagadnienia. Kolejna strona jaką dodałam na pasku kart to suplementy. Oczywiście dodaję  link.  Chciałabym w tym miejscu krótko opis

180/ wspomagacze

 29/06 [-] 1/15 Kupiłam sobie dziś kilka herbatek odchudzających i jakieś tabletki na metabolizm. Zobaczymy co to będzie.  Bilans: serek wiejski - 221 truskawki - 100 wafle ryżowe - 59 chrupki kukurydziane - 268 razem: 648/650 zaliczone  trzymajcie się chudo, dobranoc :*

179/

28/06 [55,8] 1/14   Bilans: truskawki - 100 serek wiejski - 189 wafle ryżowe z przyprawami - 144 jajko - 76 bułka - 180 razem: 689/750 zaliczone chciałabym zostać sama. ale jak to zrobić nie raniąc J.?

178/ wstyd

 27/06 [55,2] 1/13 kolejny dzień zawaliłam. czuje się z tym okropnie. czuję, jakbym zawodziła wszystkich którzy tu wchodzą i czytają moje wypociny.  nie mogę zawalać.  najważniejsze jest żeby chudnąć.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie

177/ urodziny ziomka

 26/06 [54,5] 1/12 Ciężko mi uwierzyć w to, że na wadze rano zobaczyłam 54,5 kg. Obawiałam się, że po ciąży będę co najmniej pół roku wracać do swojej wcześniejszej wagi. Ta myśl nie pozwalała mi spać ani myśleć o czymkolwiek innym. Cholernie się cieszę, że jednak to wszystko nie będzie trwało tak długo.  edit.  znajomy zaprosił nas dziś na imprezkę urodzinową :) dlatego bilans dziś pewnie niezaliczony, nawet nie będę liczyć  dobranoc :*

176/ fijn weekend

 25/06 [55,0] 1/11 W 10 dni schudłam jakieś 2,5 kg. To chyba sporo, mimo, że miałam 'napady' i moje bilanse <według mnie> nie były zbyt niskie. Więc sądzę, że do wszystko dzięki mojej pracy. Na co dzień tego nie zauważam, ale wychodzi na to, że sporo spalam podczas niej. Dziś zauważyłam, że zrobiły mi się 'mięśnie' na bicepsie i to całkiem niezłe jak na moje wiecznie chude i patykowate ręce.  Bilans: 2 serki wiejskie light - 240 truskawki - 130 2 suchary - 72 lód wodny - 40 razem: 483/600   zaliczone  trzymajcie się chudo :*

175/ only good news

24/06 [55,2] 1/10  W końcu! Moje małe marzenie jest coraz bliżej spełnienia. Mój szef - Gregor, podczas dzisiejszych pogawędek zaproponował mi szkolenie na team lidera. W jednej sekundzie żołądek ścisnął mi się do rozmiarów małego orzeszka, a oczy na pewno zaświeciły się jak dwie iskierki. Odkąd zaczęłam pracę było to moim marzeniem. Od ponad roku ciężko pracowałam, nie narzekałam, nie brałam dni wolnych, nie jeździłam na urlopy żyjąc w przekonaniu, że kiedyś mi się to opłaci. I właśnie nadszedł ten moment, w którym zostałam zauważona i doceniona.  Od wielu osób słyszałam, że mam smykałkę do zarządzania ludźmi i pracą, że wiem dużo na temat tego, co robię i że powinnam pytać o to stanowisko dużo wcześniej. Ale ja nie jestem na tyle pewna siebie, żeby prosić się o awans. Cierpliwie czekałam, aż szef wyjdzie z taką propozycją. I dziś nastąpił ten dzień. Oznajmił mi, że za tydzień, gdy wróci z urlopu jeden chłopak i zajmie moje miejsce, on razem z kierowniczką wezmą mnie pod skrzydła i pr

174/

 23/06 [55,8] 1/09 Tak! Sukces, pierwszy cel zaliczony :) Ale dla pewności poczekam do jutra, jeśli waga będzie taka sama lub niższa to odznaczę to sobie w odpowiedniej karcie.  W pracy dali mi w kość. Znów. Dostałam nowego chłopaka na przyuczenie i szczerze mówiąc - opornie mu szło. Pamiętam, jak sama zaczynałam w tej pracy i nie było kolorowo, więc rozumiem go. Ale nie zmienia to faktu, że robota prawie stała w miejscu, a kierowniczka tylko łypała na niego wzrokiem, później porozumiewawcze spojrzenia rzucała w moją stronę i znikała z uśmiechem na ustach. A już moim problemem było go nauczyć, zmotywować i ogarnąć, bo na mojej hali tempo jest zabójcze i nie można sobie pozwolić na błędy.  W między czasie przychodził jeszcze do mnie szefuncio. Bardzo lubię typa. Non stop zadaje pytania typu: a nie boli Cie kolczyk w nosie? a czemu Ty nic nie jesz? a czemu Ty ciągle na czarno? - typowe zaczepki. Ale nie narzekam, lubię być w centrum uwagi, a jego obecność bardzo koloruje mi czas w pracy.

173/ unnamed

22/06 [-] 1/08   Nie mogę się ostatnio wyspać, mimo, że zaczęłam chodzić spać wcześniej. Przez to chodzę przybita cały dzień.  Ale! Rozmawiałam dziś z kierowniczką i powiedziała, że kilka osób jedzie niedługo na urlop i ona w tym czasie widzi mnie jako team leaderkę :) po takich słowach jakoś lepiej mi się pracowało.  Później szybkie zakupy i już byłam w domu. J. zrobił mi ryż z truskawkami i wybraliśmy się na spacer. W sumie to przeszliśmy około 7 km, więc fajnie. Bardzo lubię spacerować, szczególnie po lasach i polach, a tu na szczęście jest tego dużo.  Co prawda jest już po sezonie, ale jeszcze miesiąc/dwa temu każde pole w promieniu 20-30 kilometrów od mojego miasta było pełne kwitnących kolorowych kwiatów. Aż chce się spacerować! Wszystko dla tego, że mamy tutaj największy ogród inspirowany w Europie. Jak mówi Wikipedia:  "ogród rozciąga się na obszarze 32 ha   i rozkwita wiosną ponad 7 milionami kwiatów cebulowych  tulipanów ,  hiacyntów ,  krokusów ,  narcyzów.  Jest najwię

171/ nowe zasady

20/06 [56,4] 1/06 Ostatnio mocno korzystam z sezonu na truskawki i jem ich na potęgę. Chyba będę jadła je na każdy posiłek.  W tamtym roku też miałam taki epizod i schudłam wtedy około 9-10 kg w miesiąc/ półtorej. Codziennie wychodziłam do pracy bez śniadania, w pracy nic nie jadłam. Piłam jedynie herbatkę zieloną ze słodzikiem. Po pracy jadłam jeden posiłek, codziennie taki sam, w takich samych ilościach - 1/2 serka wiejskiego, 3 łyżki jogurtu kokosowego i 150 g truskawek. I nic poza tym. Jeśli czułam, że mi słabo lub opadam z sił to miałam lizaka lub smooothie truskawkowo-bananowe. I nie odczuwałam głodu.  Byłam mocno zmotywowana, bo mieszkałam wtedy sama. Do chłopa jeździłam na randki. Raz na tydzień/dwa. Chciałam na każdym spotkaniu być chudsza, chudsza i chudsza. W domu nikt mi nie wciskał jedzenia. Jak nie chciałam jeść to po prostu nie robiłam zakupów przez kilka dni. Wtedy był najlepszy czas mojego odchudzania. Czułam, że mogę wszystko, że jestem niezwyciężona. Moja samoocena w

170/ pokusy

 19/06 [56,6] 1/05 Gdybym ani razu nie zawaliła w tym tygodniu to już bym osiągnęła pierwszy cel. Ale weekendy zawsze są dla mnie najgorsze w trzymaniu michy, bo obok jest J. A on bardzo lubi zabierać mnie gdzieś "na kawę i ciasto" lub kupować słodkości. A jak słodkości są w domu to już bardzo łatwo polecieć...  Bilans: 1/2 serka wiejskiego - 98 truskawki - 80 2 suchary - 76 2 kostki czekolady - 44 2 babeczki - 380 chrupki ryżowe - 262 6 żelków - 138  razem: 978/750 niezaliczone Gdyby nie te chrupki to bym się zmieściła.. oh, jestem na siebie bardzo zła. Muszę się w końcu ogarnąć! Jak dalej będę tak robić to nigdy nie będę tak chuda jakbym chciała.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  ni

169/

 18/06 [57,7] 1/04 O dziwo podobało mi się dzisiaj w pracy. Do 13:30 na prawdę było fajnie. Później tylko gorzej. Dali mi porządnie w kość, jutro pewnie obudzę się z zakwasami.  Dziś mój J. ma urodziny! Kończy 24 lata. Mieliśmy z tej okazji jechać gdzieś, ale oboje późno wróciliśmy z pracy no i jak na złość przyszła ogromna ulewa, mimo że przez cały dzień było pięknie i ani trochę się nie zapowiadało. Ale cóż, holenderska pogoda taka jest. Szczególnie, że mieszkam raptem 3-4 kilometry  od morza, więc pogoda lubi się niespodziewanie i szybko zmieniać.  Pod ostatnim postem miałam pytanie, czy na stałe mieszkam w Holandii, a odpowiedź brzmi tak. Mieszkam to od marca 2020 i mega dobrze mi tutaj! Jestem w trakcie robienia LO niestacjonarnie, gdy tylko napiszę maturę mam zamiar studiować w Holandii. Chociaż z J. sporo ostatnio rozmawialiśmy o przeprowadzce do Belgii, bo tam mieszkania dużo tańsze i życie w sumie trochę też, a zarobki są znacznie wyższe. Ale problem jest taki, że w Belgii lud

168/ SSDD

 17/06 [-] 1/03 Byłam dziś w pracy. Na szczęście tylko do 13" bo dłużej bym chyba nie zniosła. Panowała tam dziś bardzo nerwowa atmosfera, a ja zawsze w takiej się gubię. Więc od rana błąkałam się między zadaniami i wyczekiwałam końca.  Wczoraj zaś zrobiłam sobie selfcare day. Maseczki, peelingi, balsamy i paznokcie. Później pojechałam na nieduże zakupy. Niestety gdy dowiedziałam się, że wracam do pracy, zaczęłam się stresować. Co skończyło się tym, że zjadłam dużo za dużo. No ale cóż.  Drugi dzień niezaliczony niestety, ale chociaż teraz mam motywację, żeby trzymać michę i nie złamać się dzisiaj, bo limit to 750. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Póki co kończę i dopiszę resztę wieczorem :) edit: jest 23:30 a ja właśnie wstałam. Co prawda usnęłam tylko na krótką drzemkę, a wyszło całe popołudnie. Ocknęłam się burczeniem w brzuchu, więc wzięłam kilka truskawek i usiadłam do laptopa.  To jest jednej z gorszych dni od dawna. Mam pustkę w głowie.  Bilans: ryż - 100 truskawki -160 kanapka z

166/ podołałam! no, prawie

15/06  [57,9]  1/01 Mimo, iż definitywnie zjadłam dziś mniej niż kiedykolwiek w przeciągu ostatnich 3 miesięcy, mam wrażenie, że dziś miałam o wiele, wiele więcej siły i chęci do życia! Na prawdę, okropnie się z tego cieszę, gdyż ostatnie tygodnie były dla mnie okropne. W końcu wchodząc na 1. piętro nie mam zadyszki, nie męczę się podczas sprzątania w domu. No i nie mam mdłości o poranku, co jest zdecydowanie największym plusem.  Jednak dziś się nie mierzyłam. Lubię robić różne podsumowania na początku lub na końcu tygodnia, więc poczekam chociażby do niedzieli. Łatwiej będzie mi się tego później trzymać, bo jak wrócę do pracy, wtorek rano nie będzie momentem, w którym będę miała na to czas. Ale poćwiczyłam dzisiaj! Zrobiłam 20 minutowy trening z youtube, co dało mi kopniaka na calutki dzień. Jutro chciałabym dołożyć do tego wszystkiego jeszcze 30 minut rozciągania, bo czuję się jak ogromny kawał drewna. Na szczęście taka aktywność nie powinna być dla mnie problemem :)  Jeśli chodzi o

166 / zabieg

 Wczoraj byłam w Utrechcie na zabiegu którego celem było przerwanie ciąży. W końcu mogę powiedzieć, że mam go za sobą. Blog jest jedynym miejscem, w którym mogę się do tego przyznać, w pewnym sensie wygadać się, bo poza moim partnerem nikt nie wie, że byłam w ciąży i poddałam się takiemu zabiegowi. Sam pobyt w klinice wspominam "dobrze". Nie stresowałam się, wszystko przebiegło bardzo szybko. O godzinie 9:45 weszłam do kliniki, o 10:00 weszłam już na salę zabiegową, a o 10:35 już przebudziłam się po narkozie i o 11:00 dostałam wypis i receptę do apteki.  Gdy wyszłam z kliniki w końcu po ponad 3 miesiącach poczułam się sobą. Bez mdłości, bez ogólnego zniechęcenia do życia. Na prawdę jestem teraz szczęśliwsza.  W ciąży przytyłam 7 kilo. Dziś waga pokazała 57,9 kg. W ciągu ostatniego tygodnia waha się między 56,9 a 57,9. Teraz muszę zrobić wszystko, aby leciała non stop w dół. Dziś na śniadanie zjadłam serek wiejski z obniżoną zawartością tłuszczu i kilka truskawek. Wzięłam leki

162 K O N T R O L A

 Dziś spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, że stoję w miejscu. Bardzo dobitnie dotknęło mnie to w ego i naruszyło spoczywające pod warstwą kurzu i zapomnienia niespełnione ambicje. Zaczęłam intensywnie i dociekliwie myśleć nad przyczyną mojego zaniedbania swojej sfery duchowej. Ale nadszedł czas powiedzenia na głos gorzkiej prawdy i podjęcie wyzwania o walkę z samą sobą.  Od kilku tygodni mocno ograniczyłam palenie papierosów, jestem z tego powodu z siebie dumna. Palę od 5 lat i szło to w naprawdę złym kierunku, bo paczka 35 szt. starczała mi na 2, no może 3 dni. To bardzo dużo wdychanego dymu. To tego dołóżmy 6 gram marihuany (mieszkam w holandii) tygodniowo i robi nam się niezła mieszanka rakotwórcza jako śmiercionośny pokarm dla płuc serwowany samej sobie. Do tej pory nie uważałam tej używki za złą, ba, nadal sądzę, że jest to o wiele lepsze niż alkohol. Ale od dziś postanawiam przestać palić, bo to w zbyt dużym stopniu odbija się na mojej produktywności,  postrzeganiu samej sie

160/ sinusoida

 Moje podejście do życia, a szczególnie do diety jest bardzo sinusoidalne. Raz nie jem nic przez tydzień, następnie trzymam czystą michę miesiącami, a później totalnie zapominam o tym, że muszę się pilnować, bo bez tego wyglądam jak słoniątko i kluseczka.   W ciągu ostatnich 3 miesięcy dużo zmieniło się w moim życiu. Jestem w ciąży, co do tej pory spędza mi sen z powiek, bo przez to przytyłam i to sporo. Źle się czuje w moim ciele, a przez to że mam mdłości i jedyne co pomaga mi je przetrwać to właśnie jedzenie - nie potrafię sobie patrzeć w oczy, a tym bardziej na siebie w lustrze.  Na szczęście mój stan błogosławiony zostanie przerwany w najbliższy poniedziałek. Mam ogromną nadzieję, że wtedy będę mogła wrócić do swoich nawyków żywieniowych i spokojnego trybu życia. No i do pracy, bo od ponad 2 tygodni siedzę w domu i trochę mnie to dobija. Ale cóż, chociaż mogę korzystać z pięknej pogody siedząc na balkonie.   Tak długo myślałam nad pisaniem tutaj. To tak dziwne dla mnie, że zamiast