Posty

najnowszy wpis

206/

  58,2 kg  na wadze. spalone 534 kcal . zjedzone 931 kcal . Dziś się nie czuje. Spałam pół dnia - to mój sposób na przetrwanie takich dni.  / blogger mi szwankuje i nie mogę komentować waszych postów. postaram się ogarnąć to jak najszybciej. 

205/

 W weekendy nie mogę siedzieć w domu. Zawsze kończy się to obżarstwem. W piątek się trzymałam, bo po pracy pojechaliśmy do Haarlem na wycieczkę i spacerowaliśmy uliczkami przy zachodzie słońca i było cudownie. Wczoraj poszłam do fryzjera i pół dnia tam przesiedziałam więc też jakoś się trzymałam. Ale dzisiaj.. zjadłam chyba wszystko co miałam. Następny weekend muszę zaplanować od rana do wieczora, żeby nie siedzieć w domu i nie jeść jak świnka.  mam nad sobą kontrolę, potrafię odpuścić sobie jedzenie. nie jem dla zabicia czasu ani nie zajdam emocji. Mam wyrzuty sumienia, czuje się przejedzona i ogromna, jakbym nagle zajmowała trzy razy więcej miejsca w przestrzeni.

201/

20/07 915[750] >601<  Wczoraj nie pisałam, bo przespałam calutkiii dzień. Zjadłam dużo, ale mniej niż w poniedziałek. Miałam 1213 kalorii. Mogło być gorzej, ale nie wiem czego oczekiwałam po sobie, skoro przez ostatni czas jadłam po 3000 kcal dziennie. Naiwnym było myślenie, że z dnia na dzień zejdę do 500 kcal. No cóż. Dziś na wadze 59,0 .  Bilans:  jogurt pitny - 180 kcal bułka z serem żółtym - 239 kcal kitkat white - 215 150g serka wiejskiego light - 121 400g truskawek - 128 50g alpro - 22 razem: 915 kcal Ten kitkat boli mnie w oczy, ale znów byłam w sklepie i kupiłam batonika i chrupki, ale po wyjściu ze sklepu oprzytomniałam i dałam je mamie z dzieckiem, bo akurat płakało. Miły uczynek i bilans "czystrzy" czyli obustronna korzyść.  Zegarek pokazuje 601 spalonych kalorii, 60 minut ćwiczeń i 14h na nogach. Okej, ale bywało lepiej. Gdyby nie drzemka po pracy pewnie było by więcej. Postaram się chodzić na spacery po pracy, chociaż co drugi dzień.  Trzymajcie się chudo

199/ bełkot

18/07 XXX[850] >731< Cieszę się widząc chociaż jeden komentarz tutaj. Podniosło mnie to na duchu.  Dziś fakt faktem zjadłam więcej niż chciałam, ale mniej niż ostatnio. Od rana byłam bardzo podekscytowana, później zaś bardzo się stresowałam, a to wszystko z powodu pracy. Oczywiście skończyło się tym, że po pracy pojechałam do sklepu i kupiłam batonika i gofry w cukrze.  Batona pochłonęłam nim się zorientowałam, ale z goframi już się powstrzymałam i zjadłam tylko jednego z dwóch.  Później poszłam spać, myśląc, że nic więcej nie zjem dzisiaj, ale później J. mnie obudził i powiedział, że obiad już czeka. Nie chciałam jeść, ale wiedziałam, że wtedy już zaczęło by się gadanie.  -ostatnio miałam porządne załamanie i kilka dni z rzędu ryczałam, że wyglądam jak świnia i że muszę schudnąć, przez co teraz muszę się pilnować, bo moja relacja z jedzeniem jest teraz pod obserwacją.-  Przed chwilą zrobiłam sobie smoothie z truskawek i jogurtu roślinnego. Niby nie powinnam, bo i tak pochłonęłam

198/ zawsze wracam w połowie roku

 To już kolejny raz, kiedy przez pierwsze miesiące roku potrafiłam trzymać michę, trenować i pilnować wagi, a później obudzić się w środku wakacji z wagą 60 kg...  Znów miałam epizod depresyjny przez ostatnie 3 miesiące, zaniedbałam się. Nie żywiłam siebie tylko emocje zajadając śmieciowe żarcie. I teraz wyglądam jak wyglądam, nie wychodzę do ludzi, płaczę po nocach co potęguje mojego doła. I tak w kółko. Jem, płaczę, jem.  Pisanie tu mnie motywuje. Ale czy poświęcicie mi uwagę wiedząc, że i tak znów zawalę?  Chcę znów ważyć chociaż 50kg.. wtedy chociaż nie wstydzę się wychodzić z domu i mieszczę się w większość ubrań..  Jeśli ktoś to widzi, dajcie znać, zostawcie ślad po sobie, proszę.. 

036/

Ostatnio mam ciężki okres. Nie potrafię znaleźć szczęścia w niczym co robię.  Awans? ok. bez emocji. Spotkanie ze znajomymi? ok. ale wolałabym zostać w domu. Zakupy? niech ci będzie.  wyprułam się z emocji. z chęci. z sił.  jak cieszyć się życiem?  czy można nauczyć się tego w wieku dwudziestu lat?   

201/ chyba nie jest tak źle

20/07 [55,1]  Cud. Na wadze 0,9kg względem wczoraj.  Muszę się Wam pochwalić, że od poniedziałku jestem ów team liderką. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, szkolenie które miałam odbyć nie przebiegło tak jak myślałam. W sumie to można powiedzieć, że wcale go nie było, bo kierowniczka przekładała je z dnia na dzień, ostatecznie odbębniła 2 godzinną pogawędkę ze mną i bum. W poniedziałek gdy przyszłam do pracy boss oznajmił mi, że to jest ten dzień. Dał mi kilka kartek i powiedział, że we mnie wierzy. To tyle.  Nie powiem, spanikowałam, ale nie dałam po sobie nic poznać. Przecież od dawna obserwowałam jak inni pracują, co robią, co wchodzi w zakres ich obowiązków, jak radzą sobie w stresowych sytuacjach. Jeśli chodzi o uczenie się poprzez obserwację innych jestem mistrzem.  Poniedziałek w pracy skończył się nim się zorientowałam. Według mnie - spisałam się, jak na pierwszy raz. Gdy pytałam Georga <boss> powiedział, że nie może nic powiedzieć, bo jak mnie pochwali zbyt szybko to

200/ p o r a ż k a

 19/07 [56,0]  Ostatnio dałam d*py jeśli chodzi o trzymanie michy. Miałam mnóstwo stresu związanego z pracą i zmianą stanowiska co prowadziło do pochłaniania niezliczonych ilości kalorii. Po 11 dniach nieobecności na wadze znów widać 56,0, a było 53,8 kg. No cóż, witamy w punkcie wyjścia. Znowu. Właśnie siedzę i myślę, co wprowadzić do mojego życia aby nabrało one trochę kolorów i poczucia sensu. Do jutra kochane, nadrobię co u Was w najbliższym czasie.

188/

07/07 [54,2] 300 [500] 1/32 <20> Bilans: krakersy - 300  Nadal brak weny do pisania czegokolwiek.  W sumie to brak weny do c z e g o k o l w i e k.  

187/

 06/07 [54,8]  453 [550] 1/22 <17> waga stoi w miejscu.  nie umiem się pozbierać do kupy. jedyne na co mam ochotę to uciec od siebie i mojego życia.

month summary - June

krótki post z najważniejszymi punktami podsumowującymi : Jaką zaczęłam dietę w tym miesiącu? A.I.T. diet Jaką ilość zaliczonych dni w miesiącu osiągnęłam? 11/17 Waga początkowa- 57,9 Waga obecna- 55,1 BMI- 18.84 PPM- 1363.75 CPM-  1909.25 Błędy z minionego miesiąca: zajadanie emocji, chodzenie na zakupy głodna, nie trzymanie się listy zakupów Postanowienia na nowy miesiąc- Chciałabym przede wszystkim zwrócić uwagę na błędy wymienione wyżej a na dodatek włączyć więcej ruchu na co dzień. Tak jak pisałam, myślę nad kupnem hula hop bądź jakieś skakanki. Chciałabym wyglądać niesamowicie.  Kiedyś w końcu nastanie ten dzień.  I w końcu będę mogła chodzić z uniesioną głową.  Pamiętaj o tym Maya, warto walczyć o marzenia. 

184/ nothing special

 03/07 [54,0] XXX [550] 1/19 <10> Dziś byłam z J. na zakupach iiiiiiiiii kupiłam mnóstwo ładnych szmatek, bo brakowało mi jakiś letnich ubranek. Po powrocie poszliśmy jeszcze na spacer korzystając z pogody i wtedy J. powiedział mi, że widzi, że schudłam. Kontynuował, że nie będzie miał nic przeciwko, póki nie będę przesadzać, bo "dieta mi służy". Zasypywał mnie dziś komplementami i dotarło do mnie jak dawno tego nie robił i jak BARDZO mi tego brakowało.  Chcę być chudsza, chudsza, chudsza. Chcę móc nosić topiki i czuć się w nich rewelacyjnie. Myślę nad kupnem hula-hop. Marzy mi się mieć talię jak modelka. 60 cm w tali, bądź mniej.  Miałam wstać rano i iść biegać, ale jest 3:00 w nocy, gdy to piszę, więc myślę, że to mało realne. Ale może pójdę na yogę z rana. Myślę nad zrobieniem sobie jakiegoś challengu na Lipiec. Albo rozciąganie się z nastawieniem na szpagat albo.. albo nie wiem w sumie. 

183/ tired

 02/07 [54,8] 497 [500] 1/18 <17> Bilans: lizak - 40 truskawki - 130 serek wiejski - 185 ryż - 60 oreo - 52 wafel ryżowy - 30 razem: 497/500 zaliczone Podniosłam dziś w pracy dość duży karton i zrobiłam to z takim rozmachem aż nadwyrężyłam jakiś mięsień i reszta dnia była masakrą. Jak wróciłam do domu to padłam plackiem na łóżko i usnęłam na parę godzin.  Boję się, że zawalę kolejny weekend. Wolałabym pracować 7 dni w tygodniu. Mniej okazji do zajadania emocji. Muszę jutro znaleźć sobie dobre zajęcie, aby dzień minął spokojnie, ale produktywnie.  Czuję się wypluta z emocji. Jakby ktoś zamienił mój mózg na bezkształtną szarą breję.  Czuję się dziwna. Mam doła. Jestem zazdrosna o J. i jego koleżankę z pracy. Jestem zmęczona. Wybaczcie za tak długą nieobecność na Waszych blogach, wszystko nadrobię z czasem. trzymacie się chudo:)

182/ może jednak porażka wchodzi w rachubę?

1/07 [55,4] 1240 [550] 1/17 <9>  Bilans: ZA DUŻO.

181/ change

 30/06 [55,1] 598 [600] 1/16  Bilans: ryż - 60 2 x serek wiejski light - 242 truskawki - 130 2 wafle ryżowe - 60  kisiel w kubku light - 106  razem: 598/600 zaliczone Dziś na moim blogu zachodzi wiele zmian. Jestem ogromną fanką różnego rodzaju podsumowań, notatek, refleksji. Uwielbiam przelewać wszystkie moje myśli na papier lub utrwalać je elektronicznie. Mogłabym zapisywać każdy najmniejszy szczegół dotyczący mojego dnia, życia lub ciała aby móc do tego wracać po czasie żeby poznawać i lepiej rozumieć wszystko co dzieję się ze mną i dookoła mnie.  Dlatego też postanowiłam wprowadzić kilka nowych sekcji i postów tematycznych do mojego blogo-pamiętnika.  Pozwoli mi to na lepszą analizę i łatwiejszy powrót w przyszłości do tych informacji.  Przede wszystkim wprowadzam punktację, która znajduję się na blogu pod tym  linkiem , Tam również jest wytłumaczenie zagadnienia. Kolejna strona jaką dodałam na pasku kart to suplementy. Oczywiście dodaję  link.  Chciałabym w tym miejscu krótko opis

180/ wspomagacze

 29/06 [-] 1/15 Kupiłam sobie dziś kilka herbatek odchudzających i jakieś tabletki na metabolizm. Zobaczymy co to będzie.  Bilans: serek wiejski - 221 truskawki - 100 wafle ryżowe - 59 chrupki kukurydziane - 268 razem: 648/650 zaliczone  trzymajcie się chudo, dobranoc :*

179/

28/06 [55,8] 1/14   Bilans: truskawki - 100 serek wiejski - 189 wafle ryżowe z przyprawami - 144 jajko - 76 bułka - 180 razem: 689/750 zaliczone chciałabym zostać sama. ale jak to zrobić nie raniąc J.?

178/ wstyd

 27/06 [55,2] 1/13 kolejny dzień zawaliłam. czuje się z tym okropnie. czuję, jakbym zawodziła wszystkich którzy tu wchodzą i czytają moje wypociny.  nie mogę zawalać.  najważniejsze jest żeby chudnąć.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie

177/ urodziny ziomka

 26/06 [54,5] 1/12 Ciężko mi uwierzyć w to, że na wadze rano zobaczyłam 54,5 kg. Obawiałam się, że po ciąży będę co najmniej pół roku wracać do swojej wcześniejszej wagi. Ta myśl nie pozwalała mi spać ani myśleć o czymkolwiek innym. Cholernie się cieszę, że jednak to wszystko nie będzie trwało tak długo.  edit.  znajomy zaprosił nas dziś na imprezkę urodzinową :) dlatego bilans dziś pewnie niezaliczony, nawet nie będę liczyć  dobranoc :*

176/ fijn weekend

 25/06 [55,0] 1/11 W 10 dni schudłam jakieś 2,5 kg. To chyba sporo, mimo, że miałam 'napady' i moje bilanse <według mnie> nie były zbyt niskie. Więc sądzę, że do wszystko dzięki mojej pracy. Na co dzień tego nie zauważam, ale wychodzi na to, że sporo spalam podczas niej. Dziś zauważyłam, że zrobiły mi się 'mięśnie' na bicepsie i to całkiem niezłe jak na moje wiecznie chude i patykowate ręce.  Bilans: 2 serki wiejskie light - 240 truskawki - 130 2 suchary - 72 lód wodny - 40 razem: 483/600   zaliczone  trzymajcie się chudo :*