Posty

Wyświetlanie postów z 2021

201/ chyba nie jest tak źle

20/07 [55,1]  Cud. Na wadze 0,9kg względem wczoraj.  Muszę się Wam pochwalić, że od poniedziałku jestem ów team liderką. Wszystko potoczyło się bardzo szybko, szkolenie które miałam odbyć nie przebiegło tak jak myślałam. W sumie to można powiedzieć, że wcale go nie było, bo kierowniczka przekładała je z dnia na dzień, ostatecznie odbębniła 2 godzinną pogawędkę ze mną i bum. W poniedziałek gdy przyszłam do pracy boss oznajmił mi, że to jest ten dzień. Dał mi kilka kartek i powiedział, że we mnie wierzy. To tyle.  Nie powiem, spanikowałam, ale nie dałam po sobie nic poznać. Przecież od dawna obserwowałam jak inni pracują, co robią, co wchodzi w zakres ich obowiązków, jak radzą sobie w stresowych sytuacjach. Jeśli chodzi o uczenie się poprzez obserwację innych jestem mistrzem.  Poniedziałek w pracy skończył się nim się zorientowałam. Według mnie - spisałam się, jak na pierwszy raz. Gdy pytałam Georga <boss> powiedział, że nie może nic powiedzieć, bo jak mnie pochwali zbyt szybko to

200/ p o r a ż k a

 19/07 [56,0]  Ostatnio dałam d*py jeśli chodzi o trzymanie michy. Miałam mnóstwo stresu związanego z pracą i zmianą stanowiska co prowadziło do pochłaniania niezliczonych ilości kalorii. Po 11 dniach nieobecności na wadze znów widać 56,0, a było 53,8 kg. No cóż, witamy w punkcie wyjścia. Znowu. Właśnie siedzę i myślę, co wprowadzić do mojego życia aby nabrało one trochę kolorów i poczucia sensu. Do jutra kochane, nadrobię co u Was w najbliższym czasie.

188/

07/07 [54,2] 300 [500] 1/32 <20> Bilans: krakersy - 300  Nadal brak weny do pisania czegokolwiek.  W sumie to brak weny do c z e g o k o l w i e k.  

187/

 06/07 [54,8]  453 [550] 1/22 <17> waga stoi w miejscu.  nie umiem się pozbierać do kupy. jedyne na co mam ochotę to uciec od siebie i mojego życia.

month summary - June

krótki post z najważniejszymi punktami podsumowującymi : Jaką zaczęłam dietę w tym miesiącu? A.I.T. diet Jaką ilość zaliczonych dni w miesiącu osiągnęłam? 11/17 Waga początkowa- 57,9 Waga obecna- 55,1 BMI- 18.84 PPM- 1363.75 CPM-  1909.25 Błędy z minionego miesiąca: zajadanie emocji, chodzenie na zakupy głodna, nie trzymanie się listy zakupów Postanowienia na nowy miesiąc- Chciałabym przede wszystkim zwrócić uwagę na błędy wymienione wyżej a na dodatek włączyć więcej ruchu na co dzień. Tak jak pisałam, myślę nad kupnem hula hop bądź jakieś skakanki. Chciałabym wyglądać niesamowicie.  Kiedyś w końcu nastanie ten dzień.  I w końcu będę mogła chodzić z uniesioną głową.  Pamiętaj o tym Maya, warto walczyć o marzenia. 

184/ nothing special

 03/07 [54,0] XXX [550] 1/19 <10> Dziś byłam z J. na zakupach iiiiiiiiii kupiłam mnóstwo ładnych szmatek, bo brakowało mi jakiś letnich ubranek. Po powrocie poszliśmy jeszcze na spacer korzystając z pogody i wtedy J. powiedział mi, że widzi, że schudłam. Kontynuował, że nie będzie miał nic przeciwko, póki nie będę przesadzać, bo "dieta mi służy". Zasypywał mnie dziś komplementami i dotarło do mnie jak dawno tego nie robił i jak BARDZO mi tego brakowało.  Chcę być chudsza, chudsza, chudsza. Chcę móc nosić topiki i czuć się w nich rewelacyjnie. Myślę nad kupnem hula-hop. Marzy mi się mieć talię jak modelka. 60 cm w tali, bądź mniej.  Miałam wstać rano i iść biegać, ale jest 3:00 w nocy, gdy to piszę, więc myślę, że to mało realne. Ale może pójdę na yogę z rana. Myślę nad zrobieniem sobie jakiegoś challengu na Lipiec. Albo rozciąganie się z nastawieniem na szpagat albo.. albo nie wiem w sumie. 

183/ tired

 02/07 [54,8] 497 [500] 1/18 <17> Bilans: lizak - 40 truskawki - 130 serek wiejski - 185 ryż - 60 oreo - 52 wafel ryżowy - 30 razem: 497/500 zaliczone Podniosłam dziś w pracy dość duży karton i zrobiłam to z takim rozmachem aż nadwyrężyłam jakiś mięsień i reszta dnia była masakrą. Jak wróciłam do domu to padłam plackiem na łóżko i usnęłam na parę godzin.  Boję się, że zawalę kolejny weekend. Wolałabym pracować 7 dni w tygodniu. Mniej okazji do zajadania emocji. Muszę jutro znaleźć sobie dobre zajęcie, aby dzień minął spokojnie, ale produktywnie.  Czuję się wypluta z emocji. Jakby ktoś zamienił mój mózg na bezkształtną szarą breję.  Czuję się dziwna. Mam doła. Jestem zazdrosna o J. i jego koleżankę z pracy. Jestem zmęczona. Wybaczcie za tak długą nieobecność na Waszych blogach, wszystko nadrobię z czasem. trzymacie się chudo:)

182/ może jednak porażka wchodzi w rachubę?

1/07 [55,4] 1240 [550] 1/17 <9>  Bilans: ZA DUŻO.

181/ change

 30/06 [55,1] 598 [600] 1/16  Bilans: ryż - 60 2 x serek wiejski light - 242 truskawki - 130 2 wafle ryżowe - 60  kisiel w kubku light - 106  razem: 598/600 zaliczone Dziś na moim blogu zachodzi wiele zmian. Jestem ogromną fanką różnego rodzaju podsumowań, notatek, refleksji. Uwielbiam przelewać wszystkie moje myśli na papier lub utrwalać je elektronicznie. Mogłabym zapisywać każdy najmniejszy szczegół dotyczący mojego dnia, życia lub ciała aby móc do tego wracać po czasie żeby poznawać i lepiej rozumieć wszystko co dzieję się ze mną i dookoła mnie.  Dlatego też postanowiłam wprowadzić kilka nowych sekcji i postów tematycznych do mojego blogo-pamiętnika.  Pozwoli mi to na lepszą analizę i łatwiejszy powrót w przyszłości do tych informacji.  Przede wszystkim wprowadzam punktację, która znajduję się na blogu pod tym  linkiem , Tam również jest wytłumaczenie zagadnienia. Kolejna strona jaką dodałam na pasku kart to suplementy. Oczywiście dodaję  link.  Chciałabym w tym miejscu krótko opis

180/ wspomagacze

 29/06 [-] 1/15 Kupiłam sobie dziś kilka herbatek odchudzających i jakieś tabletki na metabolizm. Zobaczymy co to będzie.  Bilans: serek wiejski - 221 truskawki - 100 wafle ryżowe - 59 chrupki kukurydziane - 268 razem: 648/650 zaliczone  trzymajcie się chudo, dobranoc :*

179/

28/06 [55,8] 1/14   Bilans: truskawki - 100 serek wiejski - 189 wafle ryżowe z przyprawami - 144 jajko - 76 bułka - 180 razem: 689/750 zaliczone chciałabym zostać sama. ale jak to zrobić nie raniąc J.?

178/ wstyd

 27/06 [55,2] 1/13 kolejny dzień zawaliłam. czuje się z tym okropnie. czuję, jakbym zawodziła wszystkich którzy tu wchodzą i czytają moje wypociny.  nie mogę zawalać.  najważniejsze jest żeby chudnąć.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz.  nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie jedz. nie

177/ urodziny ziomka

 26/06 [54,5] 1/12 Ciężko mi uwierzyć w to, że na wadze rano zobaczyłam 54,5 kg. Obawiałam się, że po ciąży będę co najmniej pół roku wracać do swojej wcześniejszej wagi. Ta myśl nie pozwalała mi spać ani myśleć o czymkolwiek innym. Cholernie się cieszę, że jednak to wszystko nie będzie trwało tak długo.  edit.  znajomy zaprosił nas dziś na imprezkę urodzinową :) dlatego bilans dziś pewnie niezaliczony, nawet nie będę liczyć  dobranoc :*

176/ fijn weekend

 25/06 [55,0] 1/11 W 10 dni schudłam jakieś 2,5 kg. To chyba sporo, mimo, że miałam 'napady' i moje bilanse <według mnie> nie były zbyt niskie. Więc sądzę, że do wszystko dzięki mojej pracy. Na co dzień tego nie zauważam, ale wychodzi na to, że sporo spalam podczas niej. Dziś zauważyłam, że zrobiły mi się 'mięśnie' na bicepsie i to całkiem niezłe jak na moje wiecznie chude i patykowate ręce.  Bilans: 2 serki wiejskie light - 240 truskawki - 130 2 suchary - 72 lód wodny - 40 razem: 483/600   zaliczone  trzymajcie się chudo :*

175/ only good news

24/06 [55,2] 1/10  W końcu! Moje małe marzenie jest coraz bliżej spełnienia. Mój szef - Gregor, podczas dzisiejszych pogawędek zaproponował mi szkolenie na team lidera. W jednej sekundzie żołądek ścisnął mi się do rozmiarów małego orzeszka, a oczy na pewno zaświeciły się jak dwie iskierki. Odkąd zaczęłam pracę było to moim marzeniem. Od ponad roku ciężko pracowałam, nie narzekałam, nie brałam dni wolnych, nie jeździłam na urlopy żyjąc w przekonaniu, że kiedyś mi się to opłaci. I właśnie nadszedł ten moment, w którym zostałam zauważona i doceniona.  Od wielu osób słyszałam, że mam smykałkę do zarządzania ludźmi i pracą, że wiem dużo na temat tego, co robię i że powinnam pytać o to stanowisko dużo wcześniej. Ale ja nie jestem na tyle pewna siebie, żeby prosić się o awans. Cierpliwie czekałam, aż szef wyjdzie z taką propozycją. I dziś nastąpił ten dzień. Oznajmił mi, że za tydzień, gdy wróci z urlopu jeden chłopak i zajmie moje miejsce, on razem z kierowniczką wezmą mnie pod skrzydła i pr

174/

 23/06 [55,8] 1/09 Tak! Sukces, pierwszy cel zaliczony :) Ale dla pewności poczekam do jutra, jeśli waga będzie taka sama lub niższa to odznaczę to sobie w odpowiedniej karcie.  W pracy dali mi w kość. Znów. Dostałam nowego chłopaka na przyuczenie i szczerze mówiąc - opornie mu szło. Pamiętam, jak sama zaczynałam w tej pracy i nie było kolorowo, więc rozumiem go. Ale nie zmienia to faktu, że robota prawie stała w miejscu, a kierowniczka tylko łypała na niego wzrokiem, później porozumiewawcze spojrzenia rzucała w moją stronę i znikała z uśmiechem na ustach. A już moim problemem było go nauczyć, zmotywować i ogarnąć, bo na mojej hali tempo jest zabójcze i nie można sobie pozwolić na błędy.  W między czasie przychodził jeszcze do mnie szefuncio. Bardzo lubię typa. Non stop zadaje pytania typu: a nie boli Cie kolczyk w nosie? a czemu Ty nic nie jesz? a czemu Ty ciągle na czarno? - typowe zaczepki. Ale nie narzekam, lubię być w centrum uwagi, a jego obecność bardzo koloruje mi czas w pracy.

173/ unnamed

22/06 [-] 1/08   Nie mogę się ostatnio wyspać, mimo, że zaczęłam chodzić spać wcześniej. Przez to chodzę przybita cały dzień.  Ale! Rozmawiałam dziś z kierowniczką i powiedziała, że kilka osób jedzie niedługo na urlop i ona w tym czasie widzi mnie jako team leaderkę :) po takich słowach jakoś lepiej mi się pracowało.  Później szybkie zakupy i już byłam w domu. J. zrobił mi ryż z truskawkami i wybraliśmy się na spacer. W sumie to przeszliśmy około 7 km, więc fajnie. Bardzo lubię spacerować, szczególnie po lasach i polach, a tu na szczęście jest tego dużo.  Co prawda jest już po sezonie, ale jeszcze miesiąc/dwa temu każde pole w promieniu 20-30 kilometrów od mojego miasta było pełne kwitnących kolorowych kwiatów. Aż chce się spacerować! Wszystko dla tego, że mamy tutaj największy ogród inspirowany w Europie. Jak mówi Wikipedia:  "ogród rozciąga się na obszarze 32 ha   i rozkwita wiosną ponad 7 milionami kwiatów cebulowych  tulipanów ,  hiacyntów ,  krokusów ,  narcyzów.  Jest najwię

171/ nowe zasady

20/06 [56,4] 1/06 Ostatnio mocno korzystam z sezonu na truskawki i jem ich na potęgę. Chyba będę jadła je na każdy posiłek.  W tamtym roku też miałam taki epizod i schudłam wtedy około 9-10 kg w miesiąc/ półtorej. Codziennie wychodziłam do pracy bez śniadania, w pracy nic nie jadłam. Piłam jedynie herbatkę zieloną ze słodzikiem. Po pracy jadłam jeden posiłek, codziennie taki sam, w takich samych ilościach - 1/2 serka wiejskiego, 3 łyżki jogurtu kokosowego i 150 g truskawek. I nic poza tym. Jeśli czułam, że mi słabo lub opadam z sił to miałam lizaka lub smooothie truskawkowo-bananowe. I nie odczuwałam głodu.  Byłam mocno zmotywowana, bo mieszkałam wtedy sama. Do chłopa jeździłam na randki. Raz na tydzień/dwa. Chciałam na każdym spotkaniu być chudsza, chudsza i chudsza. W domu nikt mi nie wciskał jedzenia. Jak nie chciałam jeść to po prostu nie robiłam zakupów przez kilka dni. Wtedy był najlepszy czas mojego odchudzania. Czułam, że mogę wszystko, że jestem niezwyciężona. Moja samoocena w

170/ pokusy

 19/06 [56,6] 1/05 Gdybym ani razu nie zawaliła w tym tygodniu to już bym osiągnęła pierwszy cel. Ale weekendy zawsze są dla mnie najgorsze w trzymaniu michy, bo obok jest J. A on bardzo lubi zabierać mnie gdzieś "na kawę i ciasto" lub kupować słodkości. A jak słodkości są w domu to już bardzo łatwo polecieć...  Bilans: 1/2 serka wiejskiego - 98 truskawki - 80 2 suchary - 76 2 kostki czekolady - 44 2 babeczki - 380 chrupki ryżowe - 262 6 żelków - 138  razem: 978/750 niezaliczone Gdyby nie te chrupki to bym się zmieściła.. oh, jestem na siebie bardzo zła. Muszę się w końcu ogarnąć! Jak dalej będę tak robić to nigdy nie będę tak chuda jakbym chciała.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  nie jedz.  ni

169/

 18/06 [57,7] 1/04 O dziwo podobało mi się dzisiaj w pracy. Do 13:30 na prawdę było fajnie. Później tylko gorzej. Dali mi porządnie w kość, jutro pewnie obudzę się z zakwasami.  Dziś mój J. ma urodziny! Kończy 24 lata. Mieliśmy z tej okazji jechać gdzieś, ale oboje późno wróciliśmy z pracy no i jak na złość przyszła ogromna ulewa, mimo że przez cały dzień było pięknie i ani trochę się nie zapowiadało. Ale cóż, holenderska pogoda taka jest. Szczególnie, że mieszkam raptem 3-4 kilometry  od morza, więc pogoda lubi się niespodziewanie i szybko zmieniać.  Pod ostatnim postem miałam pytanie, czy na stałe mieszkam w Holandii, a odpowiedź brzmi tak. Mieszkam to od marca 2020 i mega dobrze mi tutaj! Jestem w trakcie robienia LO niestacjonarnie, gdy tylko napiszę maturę mam zamiar studiować w Holandii. Chociaż z J. sporo ostatnio rozmawialiśmy o przeprowadzce do Belgii, bo tam mieszkania dużo tańsze i życie w sumie trochę też, a zarobki są znacznie wyższe. Ale problem jest taki, że w Belgii lud

168/ SSDD

 17/06 [-] 1/03 Byłam dziś w pracy. Na szczęście tylko do 13" bo dłużej bym chyba nie zniosła. Panowała tam dziś bardzo nerwowa atmosfera, a ja zawsze w takiej się gubię. Więc od rana błąkałam się między zadaniami i wyczekiwałam końca.  Wczoraj zaś zrobiłam sobie selfcare day. Maseczki, peelingi, balsamy i paznokcie. Później pojechałam na nieduże zakupy. Niestety gdy dowiedziałam się, że wracam do pracy, zaczęłam się stresować. Co skończyło się tym, że zjadłam dużo za dużo. No ale cóż.  Drugi dzień niezaliczony niestety, ale chociaż teraz mam motywację, żeby trzymać michę i nie złamać się dzisiaj, bo limit to 750. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Póki co kończę i dopiszę resztę wieczorem :) edit: jest 23:30 a ja właśnie wstałam. Co prawda usnęłam tylko na krótką drzemkę, a wyszło całe popołudnie. Ocknęłam się burczeniem w brzuchu, więc wzięłam kilka truskawek i usiadłam do laptopa.  To jest jednej z gorszych dni od dawna. Mam pustkę w głowie.  Bilans: ryż - 100 truskawki -160 kanapka z

166/ podołałam! no, prawie

15/06  [57,9]  1/01 Mimo, iż definitywnie zjadłam dziś mniej niż kiedykolwiek w przeciągu ostatnich 3 miesięcy, mam wrażenie, że dziś miałam o wiele, wiele więcej siły i chęci do życia! Na prawdę, okropnie się z tego cieszę, gdyż ostatnie tygodnie były dla mnie okropne. W końcu wchodząc na 1. piętro nie mam zadyszki, nie męczę się podczas sprzątania w domu. No i nie mam mdłości o poranku, co jest zdecydowanie największym plusem.  Jednak dziś się nie mierzyłam. Lubię robić różne podsumowania na początku lub na końcu tygodnia, więc poczekam chociażby do niedzieli. Łatwiej będzie mi się tego później trzymać, bo jak wrócę do pracy, wtorek rano nie będzie momentem, w którym będę miała na to czas. Ale poćwiczyłam dzisiaj! Zrobiłam 20 minutowy trening z youtube, co dało mi kopniaka na calutki dzień. Jutro chciałabym dołożyć do tego wszystkiego jeszcze 30 minut rozciągania, bo czuję się jak ogromny kawał drewna. Na szczęście taka aktywność nie powinna być dla mnie problemem :)  Jeśli chodzi o

166 / zabieg

 Wczoraj byłam w Utrechcie na zabiegu którego celem było przerwanie ciąży. W końcu mogę powiedzieć, że mam go za sobą. Blog jest jedynym miejscem, w którym mogę się do tego przyznać, w pewnym sensie wygadać się, bo poza moim partnerem nikt nie wie, że byłam w ciąży i poddałam się takiemu zabiegowi. Sam pobyt w klinice wspominam "dobrze". Nie stresowałam się, wszystko przebiegło bardzo szybko. O godzinie 9:45 weszłam do kliniki, o 10:00 weszłam już na salę zabiegową, a o 10:35 już przebudziłam się po narkozie i o 11:00 dostałam wypis i receptę do apteki.  Gdy wyszłam z kliniki w końcu po ponad 3 miesiącach poczułam się sobą. Bez mdłości, bez ogólnego zniechęcenia do życia. Na prawdę jestem teraz szczęśliwsza.  W ciąży przytyłam 7 kilo. Dziś waga pokazała 57,9 kg. W ciągu ostatniego tygodnia waha się między 56,9 a 57,9. Teraz muszę zrobić wszystko, aby leciała non stop w dół. Dziś na śniadanie zjadłam serek wiejski z obniżoną zawartością tłuszczu i kilka truskawek. Wzięłam leki

162 K O N T R O L A

 Dziś spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, że stoję w miejscu. Bardzo dobitnie dotknęło mnie to w ego i naruszyło spoczywające pod warstwą kurzu i zapomnienia niespełnione ambicje. Zaczęłam intensywnie i dociekliwie myśleć nad przyczyną mojego zaniedbania swojej sfery duchowej. Ale nadszedł czas powiedzenia na głos gorzkiej prawdy i podjęcie wyzwania o walkę z samą sobą.  Od kilku tygodni mocno ograniczyłam palenie papierosów, jestem z tego powodu z siebie dumna. Palę od 5 lat i szło to w naprawdę złym kierunku, bo paczka 35 szt. starczała mi na 2, no może 3 dni. To bardzo dużo wdychanego dymu. To tego dołóżmy 6 gram marihuany (mieszkam w holandii) tygodniowo i robi nam się niezła mieszanka rakotwórcza jako śmiercionośny pokarm dla płuc serwowany samej sobie. Do tej pory nie uważałam tej używki za złą, ba, nadal sądzę, że jest to o wiele lepsze niż alkohol. Ale od dziś postanawiam przestać palić, bo to w zbyt dużym stopniu odbija się na mojej produktywności,  postrzeganiu samej sie

160/ sinusoida

 Moje podejście do życia, a szczególnie do diety jest bardzo sinusoidalne. Raz nie jem nic przez tydzień, następnie trzymam czystą michę miesiącami, a później totalnie zapominam o tym, że muszę się pilnować, bo bez tego wyglądam jak słoniątko i kluseczka.   W ciągu ostatnich 3 miesięcy dużo zmieniło się w moim życiu. Jestem w ciąży, co do tej pory spędza mi sen z powiek, bo przez to przytyłam i to sporo. Źle się czuje w moim ciele, a przez to że mam mdłości i jedyne co pomaga mi je przetrwać to właśnie jedzenie - nie potrafię sobie patrzeć w oczy, a tym bardziej na siebie w lustrze.  Na szczęście mój stan błogosławiony zostanie przerwany w najbliższy poniedziałek. Mam ogromną nadzieję, że wtedy będę mogła wrócić do swoich nawyków żywieniowych i spokojnego trybu życia. No i do pracy, bo od ponad 2 tygodni siedzę w domu i trochę mnie to dobija. Ale cóż, chociaż mogę korzystać z pięknej pogody siedząc na balkonie.   Tak długo myślałam nad pisaniem tutaj. To tak dziwne dla mnie, że zamiast

058/ Wariuje

 Mam wrażenie, że już nie bardzo rozróżniam sen i jawę. Wszystko mi się miesza, nie poznaje rys twarzy po drugiej stronie lustra, jąkam się i gubię wątek. Straciłam trzeźwość umysłu razem z kilogramami. Patrzyłam dziś na zdjęcia i miałam wrażenie, że patrzę na wychudzoną dziewczynę, przeciętną z urody. Mimo, że wiedziałam, że to zdjęcie przedstawia mnie nie potrafiłam znaleźć podobieństw. Postać na zdjęciach jest chuda, ma wąską talie, nóżki jak patyki, a nadgarstki jak zapałki. Ja tak nie wyglądam. Jestem tłustą świnką, która ukrywa się pod luźnymi ubraniami, bo boi się krytyki. Boi się myśleć o tym, że ktoś zwraca uwagę na jej mankamenty. Boi się usłyszeć to głośno, patrząc tej osobie w oczy, broń boże jeszcze przy świadkach. Co się stało, że nagle mam takie wahania w postrzeganiu swojej własnej cielesności i jakim sposobem moja samoocena spadła tak nisko? Mam chyba paranoje.  Ważyłam się dzisiaj. 55,8kg . Tyle samo co ostatnio. Niemożliwe. Przytyłam, widzę to gołym okiem, a każdy pr

042/ Blokuj myśli

 Co raz badziej zauważam jak bardzo się roztyłam. Wyglądam O K R O P N I E. Waga cztery dni temu pokazała 55,7kg. Nie wierzę. Tyle pokazywała 2/3 miesiące temu, a już wtedy w chuj wpierdalałam! Koniec z gadaniem do Janka o odchudzaniu. Im więcej mu o tym mówię, tym więcej jem. Tym on więcej podstawia mi pod nos. Muszę blokować myśli. Zanim pomyślę, że chce coś zjeść, od razu muszę powiedzieć, że nie chcę. Trudno, przecież nie zmienisz zdania. Nie jesteś chyba jakaś głupia, co? Do wakacji zostały 4 miesiące, a ja mam bardzo dużo roboty. Muszę zadbać o owłosienie, cerę, karnację, włosy, paznokcie. Muszę bardziej o siebie dbać. Ale sylwetka jest największym mankamentem. Schudnij. Po prostu nie jedz dzisiaj. Na pewno jesteś w stanie to zrobić. Przecież wiesz, jesteś twarda. Jesteś silna. Schudłaś 10 kilogramów w 2 miesiące, babo, jesteś niepokonana. Zwyciężyłaś największego przeciwnika, wroga i sprzymierzeńca jednocześnie - siebie. Dasz radę to zrobić drugi raz, tylko pozwól racjonalnemu m

036/ luty - nowy Nowy Rok?

 Chyba co roku przesuwam swój prywatny Nowy Rok na początek lutego. Dziś poczułam ogromne natchnienie i chęć do zmian. Przede wszystkim w odżywianiu, bo znów ważę 60 kilogramów.. nie wiem, ale się domyślałam. Zaczynam wszystko od początku. Mam dużo do zrobienia dziś, więc uciekam. Chciałam wpaść i dać znak, że chociaż raz w tygodniu się odezwę tutaj.  Trzymajcie się chudo <3

006/doszłam na skraj

Chłopak mi powiedział, że przytyłam. Koniec jedzenia. Koniec obiadków w pracy. Koniec fast foodów. Koniec szczęścia z jedzenia. Przestać się wygłupiać i wróć do tego co było. A nie było jedzenia. Ale to nie dlatego, że nie możesz. Nie musisz. Pamiętaj. Nie musisz jeść by mieć siłę czy dobry humor. Pomyśl o energii spływającej z nieba. Kiedyś myślałaś, że jedzenie to szczęście. To błąd. Energia jest Twoim szczęściem. Czerp jej ile się da, kiedy się da. Ciesz się nią. I pamiętaj. Nie musisz jeść. Jesteś od tego silniejsza. Nie musisz jeść. Wiesz co robisz, wiesz kim jesteś. Tacy jak Ty nie muszą jeść. Są o wiele silniejsi i szczęśliwsi niż ludzie jedzący. Nie musisz jeść. Dobranoc.  trzymajcie się całe. trzymajcie się ciepło. trzymajcie się chudo. 

005/

Na początku tego nie zauważasz. A już sekundę później obracasz to w żart, bo przecież nie jesteś nienormalna więc Tobie nie przytrafiają się takie rzeczy na poważnie. Tłumaczysz innym, że to wszystko przez to, że jesteś ciamajdą; doskwiera Ci bujna wyobraźnia; masz dobry humor; masz dwie lewe ręce albo jesteś Sierotką Marysią, próbując samą siebie do tego przekonać.  Czasem przelatuje Cie myśl, co jeśli kiedyś przestaniesz to kontrolować?  Co jeśli TO będzie kontrolowało Ciebie? Ale czy nie tego chciałaś? Czy nie o to ryczałaś w poduszkę 8 lat temu? Że chcesz widzieć to, w co wierzysz? Czy nie łkałaś, że możesz odsprzedać duszę lucyferowi za widoczne kości? Czy nie przeklinałaś każdej kolejnej kalorii wkładanej do ust? Czy nie wyłaś w samotności z nienawiści do własnego ciała? Katowałaś się myślami, wspomnieniami, patrzyłaś w lustro i miałaś ochotę rozwalić je w milion kawałków? Nie wychodziłaś do ludzi, bo nie byłaś szczuplejsza od nich? Nie wychodziłaś z własnego pokoju lub czułaś ni

001/ dużo spokoju w nowym roku

No i znowu bym nic tu nie napisała. A nawet ustawiłam sobie przypomnienie w telefonie na godzinę 20. Teraz jest 00:11. Ale ważne, że to piszę. Odzwyczaiłam się od systematyczności, od pisania. Czasem ogarnia mnie lęk, że odzwyczaiłam się również od myślenia, coraz ciężej mi to idzie, a jakość też wątpliwa. Cały rok obiecywałam sobie, że zacznę czytać więcej książek, ale ogólny bilans to zaczętych 7 pozycji, żadna nie skończona. Kiepsko Maya, kiepsko. Ale przed wyjazdem za granicę (bo mieszkam za granicą, przeprowadziłam się w marcu tamtego roku; na święta Bożego Narodzenia pojechałam na 2 tygodnie w rodzime mi strony, lecz już 26/12 siedziałam w busie z powrotem do domu; bo tu, za granicą jest mój dom, ale o tym może innym razem) zamówiłam sobie książkę z serii poświęconej sabatom czarownic - zwyczajom, obrzędom, historii. Póki co przeczytałam kilka stron, zapowiada się ciekawie. Może to ponownie rozpali we miłość do książek, czytania, rozwoju.. Brakuje mi samozaparcia, nadziei i wiary