Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2022

206/

  58,2 kg  na wadze. spalone 534 kcal . zjedzone 931 kcal . Dziś się nie czuje. Spałam pół dnia - to mój sposób na przetrwanie takich dni.  / blogger mi szwankuje i nie mogę komentować waszych postów. postaram się ogarnąć to jak najszybciej. 

205/

 W weekendy nie mogę siedzieć w domu. Zawsze kończy się to obżarstwem. W piątek się trzymałam, bo po pracy pojechaliśmy do Haarlem na wycieczkę i spacerowaliśmy uliczkami przy zachodzie słońca i było cudownie. Wczoraj poszłam do fryzjera i pół dnia tam przesiedziałam więc też jakoś się trzymałam. Ale dzisiaj.. zjadłam chyba wszystko co miałam. Następny weekend muszę zaplanować od rana do wieczora, żeby nie siedzieć w domu i nie jeść jak świnka.  mam nad sobą kontrolę, potrafię odpuścić sobie jedzenie. nie jem dla zabicia czasu ani nie zajdam emocji. Mam wyrzuty sumienia, czuje się przejedzona i ogromna, jakbym nagle zajmowała trzy razy więcej miejsca w przestrzeni.

201/

20/07 915[750] >601<  Wczoraj nie pisałam, bo przespałam calutkiii dzień. Zjadłam dużo, ale mniej niż w poniedziałek. Miałam 1213 kalorii. Mogło być gorzej, ale nie wiem czego oczekiwałam po sobie, skoro przez ostatni czas jadłam po 3000 kcal dziennie. Naiwnym było myślenie, że z dnia na dzień zejdę do 500 kcal. No cóż. Dziś na wadze 59,0 .  Bilans:  jogurt pitny - 180 kcal bułka z serem żółtym - 239 kcal kitkat white - 215 150g serka wiejskiego light - 121 400g truskawek - 128 50g alpro - 22 razem: 915 kcal Ten kitkat boli mnie w oczy, ale znów byłam w sklepie i kupiłam batonika i chrupki, ale po wyjściu ze sklepu oprzytomniałam i dałam je mamie z dzieckiem, bo akurat płakało. Miły uczynek i bilans "czystrzy" czyli obustronna korzyść.  Zegarek pokazuje 601 spalonych kalorii, 60 minut ćwiczeń i 14h na nogach. Okej, ale bywało lepiej. Gdyby nie drzemka po pracy pewnie było by więcej. Postaram się chodzić na spacery po pracy, chociaż co drugi dzień.  Trzymajcie się chudo

199/ bełkot

18/07 XXX[850] >731< Cieszę się widząc chociaż jeden komentarz tutaj. Podniosło mnie to na duchu.  Dziś fakt faktem zjadłam więcej niż chciałam, ale mniej niż ostatnio. Od rana byłam bardzo podekscytowana, później zaś bardzo się stresowałam, a to wszystko z powodu pracy. Oczywiście skończyło się tym, że po pracy pojechałam do sklepu i kupiłam batonika i gofry w cukrze.  Batona pochłonęłam nim się zorientowałam, ale z goframi już się powstrzymałam i zjadłam tylko jednego z dwóch.  Później poszłam spać, myśląc, że nic więcej nie zjem dzisiaj, ale później J. mnie obudził i powiedział, że obiad już czeka. Nie chciałam jeść, ale wiedziałam, że wtedy już zaczęło by się gadanie.  -ostatnio miałam porządne załamanie i kilka dni z rzędu ryczałam, że wyglądam jak świnia i że muszę schudnąć, przez co teraz muszę się pilnować, bo moja relacja z jedzeniem jest teraz pod obserwacją.-  Przed chwilą zrobiłam sobie smoothie z truskawek i jogurtu roślinnego. Niby nie powinnam, bo i tak pochłonęłam

198/ zawsze wracam w połowie roku

 To już kolejny raz, kiedy przez pierwsze miesiące roku potrafiłam trzymać michę, trenować i pilnować wagi, a później obudzić się w środku wakacji z wagą 60 kg...  Znów miałam epizod depresyjny przez ostatnie 3 miesiące, zaniedbałam się. Nie żywiłam siebie tylko emocje zajadając śmieciowe żarcie. I teraz wyglądam jak wyglądam, nie wychodzę do ludzi, płaczę po nocach co potęguje mojego doła. I tak w kółko. Jem, płaczę, jem.  Pisanie tu mnie motywuje. Ale czy poświęcicie mi uwagę wiedząc, że i tak znów zawalę?  Chcę znów ważyć chociaż 50kg.. wtedy chociaż nie wstydzę się wychodzić z domu i mieszczę się w większość ubrań..  Jeśli ktoś to widzi, dajcie znać, zostawcie ślad po sobie, proszę..