001/ dużo spokoju w nowym roku

No i znowu bym nic tu nie napisała. A nawet ustawiłam sobie przypomnienie w telefonie na godzinę 20. Teraz jest 00:11. Ale ważne, że to piszę. Odzwyczaiłam się od systematyczności, od pisania. Czasem ogarnia mnie lęk, że odzwyczaiłam się również od myślenia, coraz ciężej mi to idzie, a jakość też wątpliwa. Cały rok obiecywałam sobie, że zacznę czytać więcej książek, ale ogólny bilans to zaczętych 7 pozycji, żadna nie skończona. Kiepsko Maya, kiepsko. Ale przed wyjazdem za granicę (bo mieszkam za granicą, przeprowadziłam się w marcu tamtego roku; na święta Bożego Narodzenia pojechałam na 2 tygodnie w rodzime mi strony, lecz już 26/12 siedziałam w busie z powrotem do domu; bo tu, za granicą jest mój dom, ale o tym może innym razem) zamówiłam sobie książkę z serii poświęconej sabatom czarownic - zwyczajom, obrzędom, historii. Póki co przeczytałam kilka stron, zapowiada się ciekawie. Może to ponownie rozpali we miłość do książek, czytania, rozwoju.. Brakuje mi samozaparcia, nadziei i wiary we własne siły i możliwości. Nie lubię gdy czas mi przelatuje przez palce, chciałabym czerpać z  życia garściami, póki moje piersi mają ładny kształt, moje oczy błyszczą jak iskierki, a włosy są w dobrej kondycji. Ale od kilku miesięcy straciłam werwę do działania. Mam słomiany zapał, dużo pomysłów, mało cierpliwości. Ale staram się nad tym pracować, porządkuje wszystko powoli. Nie wiem czy to coś dla Was znaczy, ale mnie męczyło to od dawna i właśnie dziś to zmieniłam - uporządkowałam wszystkie swoje maile. Wypisałam się z newsletterów, które nigdy mnie nie interesowały, pousuwałam stare maile sprzed 4 lat.. i czuje, że mimo tego iż nie jest to ogromna zmiana, a na pewno nie jakoś kluczowo wpływająca na moje życie, sprawiła, że czuje się spokojna wewnętrznie - trzeba oczyszczać swoją przestrzeń z niepotrzebnych rzeczy, a gdy nie ma się siły na sprzątanie mieszkania, można zrobić porządek w miejscu tak bardzo pomijanym i nie zauważanym, a jednak ważnym. 

No, ale do rzeczy...

Dziś zjadłam veggie mc chickena, mokke choccolate i wypiłam w brud herbaty owocowej z sokiem z pigwy. bilans? nie wiem. wszystko bez ładu i składu, żeby perfekcyjnie mogło odwzorować moje chęci do życia i odczucia z ostatnich dni, a może tygodni? ciężko stwierdzić, wszystkie dni zlewają się w jeden, tak koszmarny, że aż nie chcesz o nim pamiętać. oby nadchodzący dzień był dla mnie lepszy. 

trzymajcie się chudo.

Komentarze