010/ nic nie idzie po mojej myśli
Zawsze chciałam być chuda. Nigdy nie myślałam o tym, by być umięśnioną, wyglądać jak te fit laski z instagrama. Nie, to nie dla mnie. Zawsze w moim punkcie upodobań były przerwy między nogami, szczupłe palce i nadgarstki, wystające obojczyki, kości biodrowe. Ogólnie rzecz biorąc KOŚCI. Moja walka z byciem skinny i ogólnie " Aną " ciągnie się już któryś rok. Od 2,5 tygodnia/3 tygodni nie robię sobie głodówek - świadomie, nie dlatego, że mam napady. Nie jem też po 300 czy 500 kcal, a po 1300/1500 również ŚWIADOMIE. Niby czuje się dobrze, jak mam ochotę na oreo to zjem jedno, nie 2 paczki. Jak chce wyjść do maka z chłopakiem to wezmę sobie chessa i colę zero, nie zestaw, który nie mieści się na tacy. Fajnie jest. Zaczęłam biegać codziennie. Nie zmuszam się już, polubiłam to, jara mnie to i daje mi ogromnego kopa. Szkoda tylko, że pogoda już nie dopisuje do takiej aktywności, nawet w Holandii (obecnie jestem u chłopaka na parę tygodni, takie mini wakacje :)). Gdy tu przyjech...