162 K O N T R O L A

 Dziś spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, że stoję w miejscu. Bardzo dobitnie dotknęło mnie to w ego i naruszyło spoczywające pod warstwą kurzu i zapomnienia niespełnione ambicje. Zaczęłam intensywnie i dociekliwie myśleć nad przyczyną mojego zaniedbania swojej sfery duchowej. Ale nadszedł czas powiedzenia na głos gorzkiej prawdy i podjęcie wyzwania o walkę z samą sobą. 

Od kilku tygodni mocno ograniczyłam palenie papierosów, jestem z tego powodu z siebie dumna. Palę od 5 lat i szło to w naprawdę złym kierunku, bo paczka 35 szt. starczała mi na 2, no może 3 dni. To bardzo dużo wdychanego dymu. To tego dołóżmy 6 gram marihuany (mieszkam w holandii) tygodniowo i robi nam się niezła mieszanka rakotwórcza jako śmiercionośny pokarm dla płuc serwowany samej sobie. Do tej pory nie uważałam tej używki za złą, ba, nadal sądzę, że jest to o wiele lepsze niż alkohol. Ale od dziś postanawiam przestać palić, bo to w zbyt dużym stopniu odbija się na mojej produktywności,  postrzeganiu samej siebie no i przede wszystkim odżywianiu

Mam wrażenie, że odkąd znów mieszkam z J. nie dbam o siebie, nie spełniam się, nie jestem szczęśliwa. Chyba o wiele bardziej wolałam życie na własną łapę, gdy widziałam się z nim raz na tydzień, dwa i miałam prze ogromną motywację, aby w przerwie od siebie rozwijać się na maxa, korzystać z życia, a na randki wyglądać olśniewająco. No i nikt nie wmuszał we mnie jedzenia. Gdy mieszkamy razem wszystko się rozjeżdża. Nie potrafię się kontrolować. A tak być nie może. Nadal jestem dumna z tego, że chociaż dziennik z bilansami prowadzę ostatnio regularnie. Co prawda ostatnie 3 dni mocno zawaliłam, ale przez to, że gdy palę, mam ochotę na większe ilości jedzenia, co sprowadza mnie w błędne koło. Dlatego koniec z tym, od jutra rzucam ten wyniszczający mnie nałóg i zaczynam kontrolować siebie, bo to właśnie ja jestem panią swojego losu. Najwyższy czas zrobić krok w przód i zawalczyć o lepsze "jutro". Mam ogromną motywację, szczególnie, że nie od dziś wiem, że w dni, gdy nie palę, mam bardzo niskie bilanse, zerową ochotę na słodycze, następnego dnia czuję się znacząco lepiej i lżej. Dlatego definitywnie mówię nie moim starym przyzwyczajeniom. Wiem, że powtarzam w kółko jedno zdanie, ale chcę, żeby weszło to do mojej głowy jak mantra i spowodowało, że jutro obudzę się z nowymi chęciami do życia i mobilizacją do działania. Trzymajcie wszyscy za mnie kciuki, co najmniej tak mocno, gdy ja trzymam za Was czytając Wasze posty. Odwiedzam wiele z Was i staram się zostawiać komentarze, jesteście wszystkie dla mnie ogromną motywacją, tak jak ja kiedyś, gdy byłam szczuplejsza, byłam nią dla Was na tumblr. Ale niestety te czasy dawno minęły. Ale muszą wrócić.

Wrócą. Teraz jestem silniesza. 

Uda mi się osiągnąć wszystko. 

Trzymajcie się chudo }i{

Komentarze